Kajakowe Eldorado
Prowadzący: Jan Kramek
Termin: 5 – 22.07.2014
Kraje: FINLANDIA - Laponia, NORWEGIA – Finmark
Trasa: rzeki Inarijoki od Angeli i Tenojoki (norw. Tana) do Morza Barentsa

PÓŁNOCNY KRANIEC EUROPY

FINLANDIA - Laponia, NORWEGIA – Finmark

4.

5 22.07.2014

rzeki Inarijoki od Angeli i Tenojoki (norw. Tana) do Morza Barentsa

prowadzący:  Jan Kramek

Część rekonesansowa

Cała trasa.

Fragment informacji zamieszczonej przed imprezą ...

{...

Uznawane są za najbardziej łososiowe rzeki Europy – mapki, gdzie pokazano również trasy przejazdów i płynięcia, a kolejnymi przy nich liczbami oznaczono dni imprezy. Ujście Tany jest położone najdalej na północy ze wszystkich spławnych rzek w kontynentalnej Europie (górskie potoki pomijamy). Pobyt przy ujściu Tany wykorzystamy do pojechania na najdalej na północ wysuniętą część Półwyspu Skandynawskiego (północny kraniec kontynentalnej Europy). Dla przypomnienia, odwiedzany często Nordkapp jest na wyspie, a nie na ladzie stałym.

Rzeki płyną w bardzo malowniczej (nawet jak na piękną Skandynawię) scenerii, w głębokiej do 300 metrów dolinie, z brzegami kamienistymi, żwirowymi i piaszczystymi. Są odcinki spokojne jak i szybciej płynące, coś podobnego jak na Ounasjoki w 2012 roku. Tylko (lub aż) w dwóch miejscach można mówić o zauważalnych dla doświadczonego kajakarza trudnościach: Yläköngäs (coś około ww II) na fotografii i Aläköngäs (coś około ww III+), gdzie na odcinku 500 m rzeka zwęża się do 50 m w środkowej części liczącego 5 km długości bystrza (załączone fotografie). W ostateczności jak ktoś będzie chciał (musiał), to może na tych bystrzach kajak spławić, a to najtrudniejsze może być nawet obwiezione – emocje są dobre, ale nie dla wszystkich jednakowe, więc bez przesady. Przy każdym z tych miejsc przewidziany jest biwak, albo przynajmniej postój.

Zanim wpłyniemy na graniczną Tanę, będącą naturalnym przedłużeniem również granicznej Inarijoki, przepłyniemy na tej ostatniej przez kilka niewielkich jezior nanizanych jak paciorki splątanych korali na nitkę wąskiej i miejscami rwącej (Matinköngäs - ww II) rzeki, która stopniowo będzie się poszerzać i coraz głębiej zapadać w wąską dolinę. Po złączeniu się z płynącą z Norwegii rzeką Kárášjohka popłyniemy dalej już Taną, na początek dość leniwą, a później miejscami górską. Otaczająca nas roślinność stopniowo będzie przechodzić od szpilkowych (dość rachitycznych) lasów borealnych, poprzez brzozy, aż do traw i innych tundrowych krzewinek na rumowiskach skalnych. Profile podłużne koryt rzek ilustrują załączone wykresy.

Atrakcją samą w sobie przy ujściu Tany do fiordu Morza Barentsa będą oceaniczne pływy sięgające 1,5 metra. Nocy na trasie spływu uczestnicy raczej nie doświadczą i latarki będą całkowicie zbędne.

Autokar przez cały czas towarzyszy imprezie, ale nie stanowi to gwarancji, że zawsze będzie się płynąć bez bagażu – ze względu na atrakcyjność biwaków i brak możliwości dojazdu.

Latem klimat jest dużo bardziej sprzyjający, niż mogłoby się nowicjuszom na tych terenach wydawać, zaś temperatury sprzyjają aktywnemu wypoczynkowi na świeżym powietrzu. Trzeba się jednak liczyć z trzema porami roku w jednym, zaś leżące wyżej w górach śniegi będą przypominać o czwartej. Czyż to nie jest piękne?

...}

Wszystko co powyżej się potwierdziło.

Zamieszczone w tym miejscu fotografie zostały wykonane na imprezie. Słowo pisane też się zaczyna pojawiać, podobnie jak 11 filmowych (rozdzielczość 1920 na 1080) odcinków będących skróconą kroniką wyprawy.

 

CZĘŚĆ 1.

Słowo się rzekło i jest już pierwszy odcinek filmowej relacji, obejmującej dni od nr 0 do 3 poświęcone na dojazd z Warszawy na miejsce początku spływu w niewielkiej wiosce Angeli (68.91136°N
i 25.66162°E) położonej nad Inarijoki (192,5 m npm, 287 km od ujścia Tany do Morza Barentsa i 80 km od źródeł Inarijoki 520 m npm) i zarazem na głównym wododziale Gór Skandynawskich, który w najniższym miejscu osiąga tutaj zaledwie 200 m npm.

Podróż choć długa (pierwsza noc w autokarze, dwie następne już pod namiotami w Finlandii), przebiegała bez większych niespodzianek, przynajmniej dla tych co czwarty już raz uciekali daleko na północ od upałów i nocy.

O ile to drugie się udało (żadnej katastrofy kosmicznej zakłócającej ruchy Ziemi nie było), to z tym pierwszym było już dużo gorzej – upały były przez całą podróż, a już na miejscu Lapończyk będący właścicielem kempingu z dumą nam oświadczył, że o godz. 14 czasu słonecznego termometr w cieniu wskazał temperaturę 31 stopni i to wcale nie Fahrenheita ale Celsjusza (podobno w Warszawie w ogóle nie było wtedy czym oddychać).

Co warto odnotować?

Z cała pewnością można sobie po 10 latach odpuścić korzystanie z gastronomii w zajeździe Cowboy na początku granic administracyjnych Suwałk – nasze organizmy nie reagowały po tym specjalnie przychylnie na skutek stosowania przy gotowaniu starych pomysłów (soda) znanych z tzw. „zakładów zbiorowego żywienia” w poprzedniej epoce.

W Tallinie mieliśmy cudowną pogodę i bardzo sprzyjającą porę dnia. Dostroiły się do walorów miejscowej Starówki. Solanka w rosyjskiej knajpie (przyjemny wystrój) niczego sobie a i kelnerki takoż.

Na znanym nam sprzed dwóch lat kempingu za Heinola byliśmy chyba jedynymi gośćmi, za to były jeże no i te brzęczące eskadry komarów – ilości znaczne, ale nie katastrofalne. Tak już miało pozostać przez kilka najbliższych dni aż do noclegów w Norwegii.

Następnego dnia jechaliśmy i jechaliśmy przez niekończące się lasy, na szczęście z postojami, z których pierwszy wypadł na obszernym i znanym nam parkingu nad zatoką Niinilahti jeziora Keitele (tym razem mieliśmy pogodę jak marzenie). Można stąd dopłynąć głównie jeziorami w mnogich malowniczych wariantach do samej Zatoki Fińskiej, bagatela drobne kilkaset kilometrów nie licząc kilkudziesięciokilometrowego wariantu w przeciwnym kierunku na północ.

Za Rovaniemi można polecić leśny duży parking nad Raudanjoki (ciekawa rzeka, prawy dopływ Kemijoki płynący granicą poligonu) przy bystrzu Vikaköngäs. Miejsca na namioty też się znajdą. Nawet poważnie rozważałem nocleg w tym miejscu. Ostatecznie wypadł nam dużo dalej na północy, na krańcu jednej z wielu zatok (Ukonperä - 68.80474°N i 27.36972°E) ogromnego jeziora Inari. Tej nocy słońce już nam nie zaszło i tak miało pozostać przez wiele następnych. Tak daleko na północy jeszcze nie biwakowaliśmy, ale było tak gorąco.

Następnego dnia (o ile to jest dobre słowo z braku nocy) spędziliśmy w autokarze niewiele czasu – mieliśmy już po prostu blisko do celu. Vaskojoki, w górę której jechaliśmy znaczną część drogi, prezentowała się całkiem zachęcająco (zdjęcie satelitarne 2-3).

Miejsce na namioty w Angeli mieliśmy wymarzone (najdalej na północy ze wszystkich dotychczasowych wypraw 68.91136°N) na grubej warstwie mchu w rzadkim sosnowym lasku na wysokim brzegu, gdyby jeszcze nie ten upał i komary. Usłużny gospodarz ulitował się nad nami i poprzewoził quadem pod namioty nasze bambetle. Co poniektórym naszym koleżankom urządził nawet szkółkę jazdy tym wehikułem, taki był z niego amoroso.

Poniżej link do części 1. filmu, na początku której nieco historii – wszak to była nasza sztandarowa impreza w jubileuszowym XX Kajakowym Eldorado.

http://youtu.be/Luefu2Ndd9s

 

CZĘŚĆ 2.

Drugi odcinek filmowej relacji obejmuje dni od nr 3 do 4 (zdjęcie satelitarne 4), w czasie którego spłynęliśmy ze 192,5 m npm, na 287 km od ujścia Tany do Morza Barentsa do 154 m npm, na 251,5 km. Ile spłynęliśmy, o tyle pogłębiła się dolina Inarijoki (lap. Anárjohka). Z każdym pociągnięciem wiosła przemieszczaliśmy się coraz dalej i dalej na północ. Mieliśmy wszystko, o czym tylko kajakarz może zamarzyć (cudowna pogoda, jeziorka przedzielone bystrzami, kilka miejsc z adrenaliną, archipelagi wysepek, skaliste brzegi, piaszczyste skarpy, czysta i przezroczysta woda, różnorodne lasy, przyjazne do lądowania brzegi, plaże i coraz wyższe wzgórza nad rzeką) i zarazem nie mieliśmy niczego, czego byśmy nie chcieli. Wierzyć się własnym doznaniom nie chciało. Nawet stosunkowo zimna woda w rzece była jak najbardziej pożądana przy tak pięknej i upalnej pogodzie, zwłaszcza że tylnego wiatru się nie odczuwa, więc i jego chłodzenia również. Jak dla mnie był to jeden z najpiękniejszych dni spływowych w mojej kajakowej historii.

W miejscu o współrzędnych: 69.18639°N i 25.71363°E; czekał na nas autokar i zostawiając spięte kajaki pod opieką naszej dzielnej Koleżanki pojechaliśmy na kemping w Karigasniemi.

Co warto odnotować?

Wydłużony o co najmniej 2 godziny postój przy Matiköngäs (ww II) na 267,5 km (akcja ratunkowa, ewakuacja kajaka i jego pechowej załogi do oczekującego w pobliżu autokaru, itd.) był powodem, dla którego nie zdecydowaliśmy się płynąć 15,5 km dalej do 236 km. Dnia, jako się na początku rzekło, by wystarczyło, ale nie mieliśmy pewności, czy będzie możliwy tam biwak (bezpłatny) dla naszej dużej grupy. Gdyby nie był, to przyjazd na kemping byłby już po zamknięciu recepcji (w Finlandii czas jest przesunięty o jedną godzinę do przodu i szanują ludzi pracy), co generowałoby dalsze kłopoty. A tak zafundowaliśmy sobie dwa płatne noclegi (niezbyt wygórowana cena za niezłe warunki) oraz pod znakiem zapytania stanęła realizacja programu płynięcia w wersji maksymalnej na tej wyprawie.

Informacje nawigacyjne.

Zaczynaliśmy nad jeziorem Bajit Caskinjávri (287 km), po nim krótkie bystrze Gouikkaš, jez. Vuolit Caskinjávri, po nim bystrza: Ylä (pol. Górne) Petkokoski (lap. Bajimuš Beskoguoika), Pitkä (pol. Długie) Petkokoski (lap. Gaskkamuš Beskoguoika), Ala (pol. Dolne) Petkokoski (lap. Vuolimuš Beskoguoika); bystrze Rohčeguoika w skalistym korycie, bystrze Kuorraskoski (lap. Guorrasgouika), bystrze Kuergokoski (lap. Guorrasgouika), jez. Ylä Kalkujärvi (Bajit Gálgojávri), jez. Ala Kalkujärvi (Vuolit Gálgojávri), bystrze Vuolit Gálgoguoika, jez. Máhccutjávri, bystrze Máhccutguoika, bystrze Njuorjjotguoika, jez. Aarnejärvi (Ártnetjávri), bystrze ww II Matinköngäs (268 km), bystrze Pahtuskoski (Báhtošguoika), bystrze Amundkoski (Ámmotguoika), bystrze Ruuvikoski (Ruvaštguoika), bystrze Gieddeguoika, a po nim jez. Mohkkejávri z wyniosłą na 35 m i rozległą zalesioną wyspą przy ujściu dość znacznego lewego dopływu Gošjohka. Nawet przy czytaniu „zęby bolą”, a co dopiero mówić przy pisaniu. Część niewielkich bystrz i tak nie została wymieniona z braku posiadania przez nie nazwy. Poza wspomnianym już stopniem trudności bystrza Matinköngäs pozostałe były dużo łatwiejsze, choć miejscami trudność sięgała ww I+.

Guoika znaczy po lapońsku to samo co po fińsku koski, czyli bystrze kamieniste, w szczególności kamienisty przemiał. Natomiast słowo köngäs w języku fińskim oznacza wodospad, w szczególności może być to niewielki skalny lub kamienisty próg w korycie rzeki – progów tych może być zresztą wiele.

http://youtu.be/YcAt-kDVGl8

 

CZĘŚĆ 3.

Trzeci odcinek filmowej relacji obejmuje dzień nr 5 (zdjęcie satelitarne 5), w czasie którego spłynęliśmy ze 154 m npm, na 251,5 km od ujścia Tany do Morza Barentsa do 125 m npm, na 221,7 km do brzegu kempingu w Karigasniemi (69.40030°N i 25.84110°E), gdzie już czekały nasze rozstawione wczoraj namioty.

Poszerzona już pod koniec poprzedniego etapu Inarijoki z każdym dopływem stawała się szersza, a jej dolina głębsza dochodząc miejscami do 200 m. Kolejny dzień z każdym pociągnięciem wiosła przemieszczaliśmy się coraz dalej i dalej na północ.

Za wyjątkiem jezior i trudniejszych bystrzy mieliśmy wszystko, o czym tylko kajakarz może zamarzyć i zarazem nie mieliśmy niczego, czego byśmy nie chcieli. Wierzyć się własnym doznaniom nie chciało. Nawet stosunkowo zimna woda w rzece była jak najbardziej pożądana przy tak pięknej i upalnej pogodzie, zwłaszcza że tylnego wiatru się nie odczuwa, więc i jego chłodzenia również. Jak dla mnie był to jeden z najpiękniejszych dni spływowych w mojej kajakowej historii.

Więcej powyższej frazy już nie będę powtarzał, chociaż kolejne dni wyprawy też na nią w pełni zasługiwały.

Etap nie był długi i biwaku nie musieliśmy szukać, więc płynęliśmy niespiesznie oraz zafundowaliśmy sobie dwa postoje. Pierwszy na ogromnej piaszczystej wyspie po 10 km, a drugi po dalszych 13 km po norweskiej stronie na kamienistym brzegu.

Co warto odnotować?

Na fińskim brzegu na 236 kilometrze faktycznie był niezły biwak przy rzece (był w planie maksimum), w miejscu, gdzie mijaliśmy stojących Finów. Kłopot jednak był w tym, że nie miałby jak zjechać, choć nieco, z wąskiej szutrowej drogi nasz autokar z przyczepą. Wypatrzone z satelity miejsce do tego celu nie było niestety dostępne (nadepnęlibyśmy na niezłe grabie), co mogliśmy stwierdzić już poprzedniego dnia jadąc w dół rzeki i co potwierdziło się bieżącego rano, przy powrocie w górę rzeki do naszych kajaków. Nawiasem mówiąc przejazdy autokarem w obie strony dostarczyły nam innego spojrzenia na rzekę i jej dolinę – nie żałowaliśmy tego, a wręcz przeciwnie.

Informacje nawigacyjne.

Bystrz było więcej niż poprzedniego dnia (nie będziemy ich nazw tutaj wymieniać), ale tylko miejscami trudność sięgała ww I.

http://youtu.be/2B1nehvajxk

 

CZĘŚĆ 4.

Czwarty odcinek filmowej relacji obejmuje dzień nr 6 (zdjęcie satelitarne 6), w czasie którego spłynęliśmy ze 125 m npm, na 221,7 km od ujścia Tany do Morza Barentsa do 115 m npm, na 187 km do brzegu kempingu w Seitela (69.64184°N i 25.96240°E), gdzie dojechał wezwany nasz autokar i gdzie sięgał północny zasięg drzew iglastych. Dalej na północ rosły już tylko dość karłowate drzewa liściaste – głównie brzozy.

Było dość wietrznie i pochmurno, ale ciepło. Kolejny dzień z każdym pociągnięciem wiosła przemieszczaliśmy się coraz dalej i dalej na północ. Przez pierwszych 8 kilometrów, do całkowitego utworzenia Tany (norw, Tanaelva, fin. Tenojoki, lap. Deatnu) na 213,8 kilometrze przez połączenie granicznej Inarijoki z płynącą z Norwegii rzeką zwaną przez Saamów (jak siebie nazywają Lapończycy) Kárášjohka (fin. Karasjoki), otoczenie rzeki jest relatywnie mniej ciekawe (szersza dolina), ale później wszystko wraca do wyśrubowanej wysoko estetycznej normy. Wielka już nizinna rzeka płynie spokojnie przez góry, zaś wzdłuż rzeki, na obu jej brzegach jest asfaltowa droga (na norweskim międzynarodowa), ale poza większym zagęszczeniem ludzkich siedlisk nie miało to dla nas większego znaczenia. Informacje geograficzne o Tanie oraz jej dwóch rzekach źródłowych (Inarijoki i Karasjoki) zebrano w Relacji z imprezy (link na końcu tej strony), gdyż zamieszczane w Internecie oraz na niektórych mapach dane bywają poplątane, jak np. przyjęcie, że Karasjoki jest górnym biegiem Tany.

Pierwszy postój mieliśmy na 209,5 km, zaś drugi na 195,3 km. Wybór trasy na szerokiej rzece usianej mieliznami ułatwiała zaznaczona na naszych mapach granica państwowa, która przebiega głównym nurtem rzeki i na podstawie umowy pomiędzy dwoma zainteresowanymi państwami jest korygowana co 25 lat – nie wierzcie więc geografom podającym powierzchnie Finlandii i Norwegii na podstawie źródeł starszych niż 25 lat.

Co warto odnotować?

Wysoką cenę kempingu Seitela przy dodatkowo utrudnionym korzystaniu z toalety rekompensowały nam piękne widoki w górę i w dół rzeki, zwłaszcza przy dołowaniu słońca (nie zachodziło) w okolicach astronomicznej północy. Z tego miejsca pochodzi zdjęcie profilowe na naszym facebooku.

Informacje nawigacyjne.

Na początku etapu, jeszcze na Inarijoki mieliśmy dwa łatwe bystrza: Dorvoguoika (guoika znaczy po lapońsku to samo co po fińsku koski, czyli bystrze kamieniste), Ráidegávva (gávva znaczy po lapońsku to samo co po fińsku niva, czyli bystrze bez kamieni, szybki nurt).

Po drugim postoju, przed końcem etapu, mieliśmy łatwe bystrza z gęstymi chmurami muszek nad wodą: Akukoski (lap. Áhguoika), Máttaráhkoguoika, Čulloveaiguoika.

http://youtu.be/4V78gMgJwEg

 

CZĘŚĆ 5.

Piąty odcinek filmowej relacji obejmuje dzień nr 7 (zdjęcie satelitarne 7), w czasie którego spłynęliśmy ze 115 m npm, na 187 km od ujścia Tany do Morza Barentsa do  97 m npm, na 135,9 km czyli parkingu przy niewielkim prawym dopływie Gistujohka (69.94623°N i 26.54876°E), za górną częścią bystrza Yläköngäs, w języku miejscowych Saamów zwaną Bajimušbihttá czyli górna bihttá. Zostawiliśmy kajaki w przepięknym zakątku pod opieką silnej grupy pod wezwaniem i wróciliśmy autokarem na nocleg w Seitala.

Płynęliśmy w najgłębszej części doliny i chyba najbardziej widowiskowej. Po niezbyt zachęcającym przedpołudniu mieliśmy później znów wspaniałą pogodę. Pierwszy postój wypadł na 171,5 km, sesja zdjęciowa na rzece była na 162 km, drugi postój, już przy pięknej pogodzie, był na 153,7 km, zaś trzeci na 146,7 km – głównie po to aby nie przypłynąć na metę przed umówioną godziną przyjazdu autokaru, wyprzedził nas zresztą w czasie tego ostatniego postoju. Bardzo szybko przepłynęło się nam ponad 50 km – wiatru nie było i rzeka ciągnęła aż miło coraz dalej na północ.

Informacje nawigacyjne.

Na starcie etapu mieliśmy łatwe bystrze Outakoski, później dwa niewielkie bystrza: przy Dalvadas (bez nazwy) oraz Spárrasuolguoika – łatwe i przez to zdradzieckie. Na koniec była już wspomniana Bajimušbihttá, czyli górna (ww I+) część wspomnianego wcześniej bystrza Yläköngäs – jej początek wydawał się łatwy, ale przez ogromne głazy rozrzucone w zmyślną szachownicę rzeka płynęła szybko nie dając wyraźnych śladów na wodzie, więc grzebnąć się było łatwo i byli tacy którym omal się to nie przytrafiło.

http://youtu.be/lSrQVZHwqyE

 

CZĘŚĆ 6.

Szósty odcinek filmowej relacji obejmuje dzień nr 8 i 9 (zdjęcia satelitarne 8 i 9), w czasie których przewieźliśmy się najpierw do ujścia Vetsijoki (69.95910°N i 27.31137°E) na 97,6 km, robiąc po drodze zakupy w Utsjoki, a następnego dnia spłynęliśmy z 97 m npm, na 135,9 km od ujścia Tany do Morza Barentsa do  52 m npm, na 97,6 km czyli miejscu naszego noclegu na kempingu.

Na początku mieliśmy za sprawą pogody, rzeki i jej otoczenia scenerię jak z filmów grozy. Może to było powodem, że na środkowej (ww I+) części bystrza Yläköngäs były dwie kabiny, a na dolnej (ww II+) jedna? Nie wiedzieć czemu ten fragment filmowej relacji szczególnie widzom się podoba.

Poza koniecznymi postojami przy Yläköngäs mieliśmy jeszcze dwa wyjścia na norweski brzeg. Pierwsze przy wielkim głazowisku za huczącym ujściem Borsejohka (130 km), a drugie przed mostem w Utsjoki (111 km) – też przy głazowisku, gdzie pogoda stawała się bardzo ładna i taką pozostała do końca dnia oferując nam po raz kolejny wieczorem piękne „złote fotograficzne godziny”.

Informacje nawigacyjne.

Po starcie etapu mieliśmy wkrótce środkową część bystrza Yläköngäs (ww I+) zwaną przez tubylców Gaskkamušbihttá (pol. Długa Bihttá) i następnie dolną część bystrza Yläköngäs (ww II+) zwaną przez tubylców Vuolimušbihttá (pol. Dolna Bihttá) – nie zawadzi zrobić rozpoznanie z brzegu. Średniorocznie przepływa tędy 120 m³/s i mniej więcej tyle było w czasie naszego pobytu. Dla porównania, na dostarczycielu tylu emocji - bystrzu Matinköngäs (pierwszego dnia płynięcia) - przepływ był prawie 10 razy mniejszy. Od ujścia Borsejohka (130,5 km) ogólny kierunek naszego płynięcia zmienił się na wschodni, choć początkowo był południowy.

Do kolejnego postoju w Utsjoki (111 km) przepłynęliśmy wiele łatwych bystrz: Bávválguoika, Bađđáguoika, Goahppelašguoika, Gamanjarguoika, Geađggašguoika, Guollemuorguoika, Goržánguoika oraz dwu częściowe Aittikoski (lap. Áiteguoika), czyli Bajit Áiteguoika i Vuolit Áiteguoika.

Później naliczyliśmy jeszcze tego dnia 6 kolejnych łatwych bystrz: Ohcejohguoika, Gárnjárguoika, Lusnjárguoika, Duvdášguoika, Stuorraguoika, Bávttaguoika.

http://youtu.be/UsTr8DWvmfo

 

CZĘŚĆ 7.

Siódmy odcinek filmowej relacji obejmuje dzień nr 10 (zdjęcia satelitarne 10a i 10b), w czasie których przewieźliśmy się najpierw na kemping w Tana bru, a następnie pojechaliśmy na północny kraniec kontynentalnej Europy do latarni Slettnes: 71.090335 N,  28.2194 E.

Temperatura była jak na te szerokości geograficzne przystało – nieźle nas zimnym wiatrem przewiało, ale z pewnością warto było się „poświęcić”.

Pierwotnie mieliśmy zamiar zwodować się poniżej bystrza Alaköngäs i następnie wpłynąć do Norwegii Taną w miejscu gdzie najdalej na północ sięga Unia Europejska, ale silny przeciwny i zimny wiatr oraz szeroka rzeka zniechęciły nas do tego. Jak pokazała pogoda w następnych dniach była to dobra zmiana planów.

http://youtu.be/QlvSiRpwyUU

 

CZĘŚĆ 8.

Ósmy odcinek filmowej relacji obejmuje dzień nr 11 (zdjęcie satelitarne 11 i 12), w czasie którego spłynęliśmy z 10 m npm, na 41 km od ujścia Tany do Morza Barentsa do  0,5 m npm, na 7,4 km (Skoglund), czyli miejsca, gdzie wyraźnie sięgają oceaniczne pływy i już na terenie Rezerwatu Ujścia Tany (norw. Tanamunningen Naturreservat). Zostawiliśmy tam spięte kajaki i wróciliśmy do naszych namiotów na kemping do Tana bru.

Cel mieliśmy jasno wytyczony, to znaczy oświetlone słońcem: najpierw górę Alggašvárri (570 m npm) z masztem telekomunikacyjnym na szczycie (na lewym brzegu Tany), a później położone na prawo od ujścia Tany górę Márjjavákvárri (510 m npm) i najwyższą Stangenestind (725 m npm) na całym półwyspie Varanger (norw. Varangerhalvøya). Płynęliśmy głownie pod zimny wiatr niestety, a nad głowami mieliśmy pięknie zawirowane chmury, które przesuwając się na północ nie pozwoliły nam dogonić cudownie pastelowego w tych szerokościach geograficznych nieba. Ogólny kierunek nurtu w szerokiej na ponad kilometr rzece wskazywała nam mapa i zdjęcia satelitarne, bardziej dokładny rozstawione tu i ówdzie na łososie sieci, ale i tak trzeba się było nieźle się nagłówkować nad wyborem drogi płynięcia i to przy zaangażowaniu całej naszej dotychczasowej wiedzy, doświadczenia i intuicji. Galer więc nie było, ale dwa postoje się przydały. Pierwszy na 28,6 km z jeszcze błękitnym niebem nad odległą o 20 kilometrów Alggašvárri, a drugi na 16,5 km z chmurami dochodzącymi już do odległej o 20 km Stangenestind. Przed końcem etapu na prawym brzegu wypiętrzało się tajemniczo postrzępione pasmo Rødberget (330 m npm) przypominające zrywającego się do lotu orła.

Co można odnotować?

Wydaje się, ze istotna część tutejszych mieszkańców żyje z zasiłków, co można poznać po specyficznych zachowaniach, wspólnych dla wszystkich świadczeniobiorców niezależnie od zamożności kraju. Usiłowali np. wyłudzić opłatę od naszego autokaru czekającego na nas w pobliżu mety etapu. Po powrocie do Polski sprawdziłem na mapach katastralnych, że stał akurat na terenie publicznym i w miejscu niezabronionym. Poszli w takiego bezczela, że w mojej pamięci mogli im dorównać tylko niektórzy rosyjskojęzyczni mieszkańcy Łotwy (2009) nad jeziorem Nabas w dorzeczu Windawy, albo nawet przewyższyć. Czyżby relatywna bliskość rosyjskiej granicy była taka zaraźliwa?

Informacje nawigacyjne.

Wypadałoby w tym miejscu przestrzec przed ugrzęźnięciem na którejś z licznych mielizn – piaski bywają w nich ruchome i „rzadkie”, więc wyjście z kajaka może być już ostatnim. Przestroga ta dotyczy zresztą całego 215-kilometrowego biegu Tany. Na dodatek kilkanaście kilometrów od umownego ujścia Tany są już odczuwalne pływy oceaniczne i można czekać na mieliźnie kilka godzin na przypływ.

http://youtu.be/KYX1xv7ft4s

 

CZĘŚĆ 9.

Dziewiąty odcinek filmowej relacji obejmuje dzień nr 12 (zdjęcie satelitarne 12 i 13), w czasie którego dopłynęliśmy do pełnego Tanafjorden i następnie u podnóża góry Stangenestind (jest widoczna po prawej na panoramicznym profilowym zdjęciu naszej witryny internetowej) zamoczyliśmy wiosła najdalej na północy (70.531564 N,  28.414579 E) ze wszystkich dotychczasowych wypraw.

Nie potrzeba tutaj żadnego komentarza, wystarczy obejrzeć kolejny odcinek filmu. Jak przymknę powieki to jeszcze to wszystko widzę w realu (pluskające w morzu foki, kołujące nad naszymi głowami orły, ciepło – wręcz upalnie, morze i pokryte śniegiem góry), a nie tylko na filmie, który najlepiej zrobiony i tak zawsze pozostaje namiastką.

Jak by tego było mało, o astronomicznej północy na naszym biwaku czerwieniło się przebijające przez chmury słońce – znak, że dzień polarny trwający tutaj ponad dwa miesiące (słońce w ogóle nie zachodzi) ma się już ku końcowi – piękna dodatkowa oprawa do ogniskowej scenerii na wysokim brzegu Tany przy wręczaniu pamiątkowych dyplomów. Wspólny rewers i jeden awers takiego dyplomu zostały zamieszczone w relacji (link na dole strony).

http://youtu.be/1nHHxM1j4-0

 

CZĘŚĆ 10.

Dzień nr 13. Wycieczka piesza (zdjęcie satelitarne 12 i 13) przez pasmo Rødberget (330 m npm). Tym razem pogoda widokowo nie dopisała.

http://youtu.be/qLO3v7tBi-Q

 

CZĘŚĆ 11.

Dni 14 – 16. Powrót  (zdjęcia satelitarne 14a, 14b, 14c oraz ostatnia mapka).

Dzień nr 14 wykorzystaliśmy na lądowy rekonesans tego, czym ewentualnie będziemy płynąć w roku 2017 – Utsjoki w Finlandi oraz opuszczone dwa etapy na Tanie i dalej do Tanafjordu. Po przejechaniu słabo zaznaczonego w tym miejscu głównego wododziału Gór Skandynawskich pięknie się wypogodziło i tak już pozostało do końca naszego pobytu w Finlandii, za wyjątkiem krótkiego deszczu w Inari koło południa oraz popołudniu tyleż krótkiego co i gwałtownego (nasz pociąg transportowy prawie uniósł się w powietrzu) tornado nad Vajunen – jednego z wielu jezior zaporowych utworzonych na rzece Kitinen, która do połączenia z Kemijoki jest od niej dłuższa około 30 km i ma większe dorzecze. Również kierunki dolin przemawiałyby za tym, aby to raczej Kitinen uznawać za górny bieg Kemijoki. Od źródeł Kitinen woda przepływa do Zatoki Botnickiej 550 km (najdłuższa trasa w dorzeczu), co błędnie przetłumaczono jako długość Kemijoki, która w rzeczywistości wynosi około 520 km. Błąd jest wszędzie za Wikipedią powielany! Zgroza.

Wypadałoby w tym miejscu odnotować, że po 13 dobach słońce wreszcie raczyło się schować za linią horyzontu, chociaż noc była „biała” – wszak byliśmy jeszcze za kołem podbiegunowym.

Dzień nr 15 to była już intensywna jazda z jedną krótką przerwą w stolicy wszelakiego kiczu, czyli w miasteczku Św. Mikołaja pod Rovaniemi oraz z drugą dłuższą w kompleksie parkingowo-marketowo-gastronomicznym ABC nad jeziorem w Viitasaari. Polecam, można nieźle zjeść za umiarkowane pieniądze nawet jak na polską kieszeń. Na dobrze znanym już kempingu nie było wcale komarów, za to było dużo gości, więc i jeże też gdzieś wywędrowały. Wiadomo, włóczenie się latem po Finlandii wcześniej niż pod koniec lipca jest tylko dla koneserów lub przyjaciół zwierzyny brzęcząco-latającej, którzy nie żałują im nawet własnej krwi.

Dzień nr 16 to było zwiedzanie w upale Helsinek, jeśli tak w ogóle można powiedzieć oraz dopłynięcie o północy (już całkiem ciemnej) do Tallina.

http://youtu.be/dWWY1PsPphs

Jak tam było cudownie.

JPK

Ostatnia modyfikacja: 2015-05-04
2014_04_000_246_jk_220_m 2014_04_001_01_001 2014_04_001_02_001 2014_04_001_jk_001 2014_04_003_jk_003 2014_04_004_jk_004 2014_04_005_jk_005 2014_04_006_jk_006 2014_04_007_jk_007 2014_04_008_jk_008 2014_04_009_jk_009 2014_04_010_jk_010 2014_04_011_jk_011 2014_04_012_jk_012 2014_04_013_jk_013 2014_04_014_jk_014 2014_04_015_jk_015 2014_04_017_jk_017 2014_04_018_jk_018 2014_04_019_jk_019 2014_04_020_jk_020 2014_04_021_jk_021 2014_04_023_jk_023 2014_04_024_jk_024 2014_04_025_jk_025 2014_04_026_jk_026 2014_04_027_jk_027 2014_04_028_jk_028 2014_04_030_jk_030 2014_04_031_jk_031 2014_04_032_jk_032 2014_04_036_jk_035 2014_04_039_jk_038 2014_04_040_jk_039 2014_04_041_jk_040 2014_04_042_jk_041 2014_04_044_jk_043 2014_04_045_jk_044 2014_04_046_jk_045 2014_04_049_jk_047 2014_04_051_jk_048 2014_04_052_jk_049 2014_04_054_jk_050 2014_04_055_jk_051 2014_04_057_jk_053 2014_04_058_jk_054 2014_04_059_jk_055 2014_04_060_00_056 2014_04_060_01_056 2014_04_060_02_056 2014_04_060_jk_056 2014_04_063_jk_057 2014_04_064_00_058 2014_04_064_01_058 2014_04_064_jk_058 2014_04_065_jk_059 2014_04_067_jk_061 2014_04_069_jk_062 2014_04_070_00_063 2014_04_070_jk_063 2014_04_072_jk_065 2014_04_074_jk_067 2014_04_075_jk_068 2014_04_077_jk_070 2014_04_078_jk_071 2014_04_079_jk_072 2014_04_080_jk_073 2014_04_081_jk_074 2014_04_082_00_075 2014_04_082_02_075 2014_04_082_jk_075 2014_04_087_jk_079 2014_04_088_jk_080 2014_04_089_jk_081 2014_04_090_jk_082 2014_04_091_jk_083 2014_04_092_jk_084 2014_04_093_jk_085 2014_04_094_jk_086 2014_04_096_jk_088 2014_04_097_00_089 2014_04_097_jk_089 2014_04_099_jk_091 2014_04_100_jk_092 2014_04_102_jk_094 2014_04_103_jk_095 2014_04_104_jk_096 2014_04_107_jk_098 2014_04_109_jk_099 2014_04_110_jk_100 2014_04_112_jk_102 2014_04_113_jk_103 2014_04_115_jk_105 2014_04_116_jk_106 2014_04_118_00_107 2014_04_118_jk_107 2014_04_119_jk_108 2014_04_120_jk_109 2014_04_122_jk_111 2014_04_123_jk_112 2014_04_124_jk_113 2014_04_125_jk_114 2014_04_126_jk_115 2014_04_127_jk_116 2014_04_130_jk_119 2014_04_131_jk_120 2014_04_132_jk_121 2014_04_135_jk_124 2014_04_137_jk_125 2014_04_140_jk_127 2014_04_141_jk_128 2014_04_142_jk_129 2014_04_143_00_130 2014_04_143_jk_130 2014_04_145_jk_132 2014_04_148_jk_133 2014_04_150_jk_134 2014_04_151_jk_135 2014_04_152_jk_136 2014_04_155_00_138 2014_04_155_jk_138 2014_04_156_jk_139 2014_04_157_jk_140 2014_04_158_jk_141 2014_04_159_jk_142 2014_04_161_jk_144 2014_04_162_jk_145 2014_04_163_jk_146 2014_04_164_jk_147 2014_04_165_jk_148 2014_04_169_jk_152 2014_04_170_jk_153 2014_04_171_jk_154 2014_04_173_jk_155 2014_04_176_jk_156 2014_04_178_jk_157 2014_04_180_jk_158 2014_04_181_jk_159 2014_04_183_jk_161 2014_04_184_jk_162 2014_04_185_jk_163 2014_04_189_jk_166 2014_04_190_jk_167 2014_04_193_jk_170 2014_04_194_jk_171 2014_04_195_jk_172 2014_04_196_jk_173 2014_04_197_jk_174 2014_04_198_jk_175 2014_04_199_jk_176 2014_04_200_jk_177 2014_04_201_jk_178 2014_04_202_jk_179 2014_04_204_jk_180 2014_04_205_jk_181 2014_04_207_jk_183 2014_04_208_jk_184 2014_04_211_jk_186 2014_04_212_jk_187 2014_04_214_jk_189 2014_04_215_jk_190 2014_04_216_jk_191 2014_04_217_jk_192 2014_04_218_jk_193 2014_04_220_jk_195 2014_04_221_jk_196 2014_04_222_jk_197 2014_04_223_00_198 2014_04_223_jk_198 2014_04_224_jk_199 2014_04_225_jk_200 2014_04_227_jk_202 2014_04_228_jk_203 2014_04_229_jk_204 2014_04_230_jk_205 2014_04_231_jk_206 2014_04_232_jk_207 2014_04_233_jk_208 2014_04_234_jk_209 2014_04_235_00_210 2014_04_237_jk_211 2014_04_239_jk_213 2014_04_240_jk_214 2014_04_241_jk_215 2014_04_242_jk_216 2014_04_243_jk_217 2014_04_244_jk_218 2014_04_245_jk_219 2014_04_246_jk_220 2014_04_248_jk_222 2014_04_250_jk_224 2014_04_251_jk_225 2014_04_252_jk_226 2014_04_253_jk_227 2014_04_254_jk_228 2014_04_255_jk_229 2014_04_257_jk_230 2014_04_258_jk_231 2014_04_259_jk_232 2014_04_260_jk_233 2014_04_261_jk_234 2014_04_262_jk_235 2014_04_263_jk_236 2014_04_264_jk_237 2014_04_265_jk_238 2014_04_267_jk_240 2014_04_268_jk_241 2014_04_269_jk_242 2014_04_270_jk_243 2014_04_271_jk_244 2014_04_272_jk_245 2014_04_273_jk_246 2014_04_275_jk_248 2014_04_276_jk_249 2014_04_277_jk_250 2014_04_279_jk_252 2014_04_280_jk_253 2014_04_281_jk_254 2014_04_282_jk_255 2014_04_283_jk_256 2014_04_284_jk_257 2014_04_285_jk_258 2014_04_288_jk_261 2014_04_289_jk_262 2014_04_291_jk_264 2014_04_292_jk_265 2014_04_293_jk_266 2014_04_294_jk_267 2014_04_295_jk_268 2014_04_296_jk_269 2014_04_297_jk_270 2014_04_298_jk_271 2014_04_299_jk_272 2014_04_300_jk_273 2014_04_301_jk_274 2014_04_303_jk_276 2014_04_304_jk_277 2014_04_306_jk_278 2014_04_308_jk_280 2014_04_309_jk_281 2014_04_310_jk_282 2014_04_312_jk_284 2014_04_313_jk_285 2014_04_314_jk_286 2014_04_316_jk_287 2014_04_317_jk_288 2014_04_318_jk_289 2014_04_319_jk_290 2014_04_320_jk_291 2014_04_321_jk_292 2014_04_323_jk_293 2014_04_324_jk_294 2014_04_325_jk_295 2014_04_326_jk_296 2014_04_327_jk_297 2014_04_328_jk_298 2014_04_329_jk_299 2014_04_330_jk_300 2014_04_331_jk_301 2014_04_332_jk_302 2014_04_333_jk_303 2014_04_334_jk_304 2014_04_335_jk_305 2014_04_336_jk_306 2014_04_337_jk_307 2014_04_338_jk_308 2014_04_340_jk_310 2014_04_343_jk_312 2014_04_344_jk_313 2014_04_346_jk_315 2014_04_347_jk_316 2014_04_348_jk_317 2014_04_349_jk_318 2014_04_350_jk_319 2014_04_351_jk_320 2014_04_352_jk_321 2014_04_353_jk_322 2014_04_354_jk_323 2014_04_355_jk_324 2014_04_356_jk_325 2014_04_358_00_326 2014_04_363_jk_331 2014_04_365_jk_333 2014_04_366_jk_334 2014_04_368_jk_336 2014_04_369_jk_337 2014_04_370_jk_338 2014_04_375_jk_343 2014_04_377_jk_345 2014_04_378_jk_346a 2014_04_380_jk_347 2014_04_382_jk_348 2014_04_383_jk_349 2014_04_384_jk_350 2014_04_386_00_352 2014_04_386_jk_352 2014_04_387_jk_353 2014_04_389_jk_355 2014_04_390_jk_356 2014_04_391_jk_357 2014_04_393_jk_358 2014_04_395_jk_360 2014_04_396_jk_361 2014_04_398_jk_363 2014_04_399_jk_364 2014_04_400_00_365 2014_04_400_jk_365 2014_04_402_jk_367 2014_04_404_jk_368 2014_04_407_00_370 2014_04_408_jk_371 2014_04_410_jk_372 2014_04_412_jk_373 2014_04_413_jk_374 2014_04_414_jk_375 2014_04_415_jk_376 2014_04_416_jk_377 2014_04_417_jk_378 2014_04_418_jk_379 2014_04_420_jk_381 2014_04_421_jk_382 2014_04_422_jk_383 2014_04_424_jk_384 2014_04_426_jk_385 2014_04_427_jk_386 2014_04_428_jk_387 2014_04_429_jk_388 2014_04_430_jk_389 2014_04_431_jk_390 2014_04_432_jk_391 2014_04_433_jk_392 2014_04_434_jk_393 2014_04_438_jk_395 2014_04_440_jk_396 2014_04_441_jk_397 2014_04_442_jk_398 2014_04_443_jk_399 2014_04_444_jk_400 2014_04_445_jk_401 2014_04_446_jk_402 2014_04_448_jk_403 2014_04_453_jk_405 2014_04_454_jk_406 2014_04_455_jk_407 2014_04_458_jk_408 2014_04_461_jk_409 2014_04_462_jk_410 2014_04_463_jk_411 2014_04_464_jk_412 2014_04_466_jk_414 2014_04_467_jk_415 2014_04_470_jk_416